„Koncert fenomenalny”,
„Znakomity kontakt z publicznością”,
„Krzysztof Bączyk oczarował salę cudownie czuł publiczność. Klasa światowa”
To tylko niektóre opinie po dzisiejszym koncercie Krzysztofa Bączyka, światowej sławy artysty, mającego za sobą występy na największych scenach operowych, o których niewielu może pomarzyć. Krzysztof Bączyk należy tych, którzy ciężką pracą i niebywałym talentem doszli na sam szczyt. Niezwykle ważnym walorem artysty jest aktorstwo, które zademonstrował także dziś. Arie śpiewane przez Niego były żywe, przeżywane od środka. Tę cechę niezwykle cenią reżyserzy przy doborze obsady. Każda rola nie ma być powielaniem nawet największego śpiewaka, a odbiciem osobistych przemyśleń nad powierzoną rolą. Krzysztof Bączyk, mimo bardzo młodego wieku to już ma. Znaczy, że stoją przed Nim otworem wszystkie sceny świata i najlepsi dyrygenci. W przypadku głosów niskich zaletą jest fakt, iż przy mądrym gospodarowaniu talentem można występować do późnej starości. Ci najwięksi z powodzeniem występowali do siedemdziesiątego roku życia, mając za sobą półwieczną aktywność zawodową, a najpiękniejszą barwę osiągają po pięćdziesiątce. Nie ukrywam, że życzę tego wszystkim artystom, zwłaszcza występującym tutaj. Do tego wszystkiego ten akompaniament. Słuchacze w większości skupieni są na śpiewakach, ale gdy ma się podzielność, to zwraca się uwagę na akompaniament, bo to niezwykła umiejętność tak zagrać, by stworzyć dzieło, a jednocześnie być prawie niewidocznym. Nie dziwię się, że pan Szymon Musioł, wielki przyjaciel naszego stowarzyszenia, tak chętnie zapraszany jest do współpracy ze znakomitymi artystami.
Koncert podzieliliśmy na dwie części, przy czym po wykonaniu pięciu utworów miałem zagadać publiczność. No, więc zagadałem i dziękuję publiczności, że wytrzymali. Ja wiem, że wytrzymali dlatego, bo czekali na kolejne utwory w wykonaniu naszego basa.
Tego wieczoru dużo było Mozarta i Moniuszki, a na moją prośbę aria „La calunnia” z opery G. Rossiniego „Cyrulik sewilski”. Wsłuchując się w niezwykle śpiewną muzykę Mozarta nie mogłem oprzeć się refleksji nad klimatem tzw. Mitteleuropy, którą niedawno przypomniał genialny aktor, Jerzy Stuhr. To kawał pięknej historii krainy, do której należały długo miasta: Wiedeń, Budapeszt, Salzburg i Praga. Z czasem dołączyły dwa polskie miasta: Kraków i Lwów. O ile nie znam Lwowa, bo rodzina pochodzi z zaboru rosyjskiego, o tyle Kraków miałem przyjemność poznać i upajać się tą Mitteleuropą z Jamą Michalikową, z obrazami Matejki, Wyspiańskiego, Boznańskiej. Z literatury sięgałem chętnie nie tylko po Wyspiańskiego, ale też Boya-Żeleńskiego, Zapolską czy Bałuckiego. No i niezapomniany bohater Czechów, wojak Szwejk. To w takiej Europie tworzył wielki Mozart, tak cudownie wyśpiewany przez Krzysztofa Bączyka. Fantastycznie ten klimat wytworzony przez Krzysztofa Bączyka wyczuła nasza cudowna publiczność. Myślę, że znów wykonaliśmy kawał dobrej pracy. Ja ze swojej strony pragnę za ten wieczór podziękować obu panom: Krzysztofowi Bączykowi i Szymonowi Musiołowi.
Koncert był współfinansowany przez PGNiG z Zielonej Góry.
Poniżej zdjęcia wykonane przez Stanisława Lorenca.
+2
Wszystkie reakcje:
16Małgorzata Dąbrowska i 15 innych użytkowników
Hozzászólások