„W krainie uśmiechu”
Taki tytuł nadałem kolejnemu koncertowi, jaki odbył się w ramach festiwalu w Krzyżu Wlkp.. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że taki koncert byłby ozdobą w każdym miejscu świata nie tylko z powodu repertuaru, ale przede wszystkim z racji klasy wykonawców, gdyż artyści, którzy wystąpili należą do czołówki nie tylko krajowej, ale też europejskiej.
Na ten koncert umówiliśmy się rok temu. Ma to być ta część muzyki nazywanej, nie wiedzieć czemu, poważnej, która raczej do poważnych nie należy. Bo przecież nawet najsmutniejsze utwory powstawały często w jakże odmiennej atmosferze. Najlepiej widać te zmiany na przykładzie Wiednia. Gdy szalała wojna, miasto wyludniało się, niemal zamierało. Gdy tylko wróg wycofywał się, to na zgliszczach od razu ludność pragnęła zabaw, zabaw i jeszcze raz zabaw, które w XVIII i XIX wieku były … reglamentowane. Jakkolwiek nie patrzeć muzyka rozrywkowa, ta najbardziej wpadająca w ucho, najbardziej kojarzy się z Wiedniem, Paryżem, Neapolem i później z nowojorskim Broadway’em. To spuściznę tych ośrodków kulturalnych pokazaliśmy na ostatnich koncertach z udziałem artystów, których nazwisk nie muszę przedstawiać, gdyż są to wybitni śpiewacy. Każdy z nich to duma nie tylko swoich miast, lecz także Polski. Sopranistka Iwona Socha jest pierwszą gwiazdą Opery Krakowskiej, a każdy Jej występ ściąga do teatrów ( nie tylko w Krakowie ) tłumy. Ma wielkie osiągnięcia nie tylko w jako solistka operowa, lecz też w repertuarze lżejszym. Znawcy powiadają, że dobrze zagrać rolę komediową jest o wiele trudniej niż role dramatyczną. Potwierdzają to także aktorzy teatralni, których miałem zaszczyt poznać. Jarosław Bręk pochodzi z Poznania i od wielu lat święci triumfy nie tylko jako śpiewak, lecz także jako wykładowca Akademii Muzycznej. Jest też od ponad dekady związany z naszym stowarzyszeniem i to Jemu zawdzięczamy niezwykle wysoki poziom artystyczny naszych koncertów. Przy fortepianie wystąpiła Mirella Malorny, jedna z najwybitniejszych pianistek młodego pokolenia. W ich wykonaniu usłyszeliśmy popularne pieśni neapolitańskie: „Funiculi, funicula”, „Il bacio”, „Non di scordar di me” czy liryczną „Mama son tanto felice”. Brawurowo wykonali duety z operetki Kalmana „Wiktoria i jej husar” i musicalu Webbera „Upiór w operze”. Podejrzewam, że serca zmiękły nie jednej osobie na dźwięk przepięknej arii Gershwina „Summertime”. W atmosferze tej niezwykle urokliwej muzyki w ramach konferansjerki przypomniałem niektóre anegdoty. Ot, choćby rozmowę wybitnego kompozytora z niezbyt dobrym następcą. Wybitnego polskiego dyrygenta i kompozytora, Grzegorza Fitelberga, po premierze swojego utworu zagadnął młody twórca oper: - Mistrzu, którą część mojej opery uważa Pan za najciekawszą? - Antrakt, synu, antrakt. Co ciekawe, wiele z tych zabawnych sytuacji wydarzyło się naprawdę. Dla mnie czymś nowym był śpiew Jarosława Bręka, którego znałem głównie z partii oratoryjnych. Mam wiele Jego płyt i już same tytuły to potwierdzają: „Litanie Ostrobramskie” Stanisława Moniuszki, „Msze” Stanisława Moniuszki, „Mesjasz” Fryderyka Haendla itd. Jest tego kilkadziesiąt. Wiele otrzymało nagrody polskie lub europejskie, dwie były nominowane do Nagrody Grammy i wszystko w atmosferze niezwykle poważnej. Już po mojej zapowiedzi zadzwonił do mnie pan Bręk i wyprostował moje informacje. Okazuje się, że nie tylko brał udział w przedstawieniach o lżejszym zabarwieniu, lecz także nagrał płytę „Zemsta Nietoperza” J. Straussa. No, cóż! W czwartkowy wieczór poznaliśmy inne oblicze naszego wybitnego śpiewaka i jednocześnie Dyrektora Artystycznego festiwalu w Drezdenku i Krzyżu Wlkp. Jutro tym koncertem otwieramy w Wieleniu festiwal i jednocześnie Bulwary Nadnoteckie. Początek o godz. 18.00. Przypominam, że wszystkie informacje znajdziecie Państwo na stronie FB "Miłośnicy Kultury Wszelakiej" oraz na łamach tygodnika "Echa Nadnoteckie". Udokumentował zdjęciami Stach Lorenc
Comments